planer pełen czasu
Recenzje

Planer Pełen Czasu – recenzja

Bullet journal prowadziłam, zanim to było modne – ponieważ nie mogłam znaleźć idealnego kalendarza, rozrysowywałam sobie własny w ładnym notatniku.
Niestety, szybko okazało się, że ładny nie znaczy użyteczny.

Mój pierwszy samodzielnie stworzony kalendarz miał kartki, po których nie dało się pisać piórem. Tekst smużył się i odbijał na przeciwnej kartce, a resztki atramentu zostawały na palcach. Od tego czasu ruszyłam na wyprawę w poszukiwaniu Najlepszego Notesu Świata. Czy okazał się nim Planer Pełen Czasu? Bardzo być może – czytaj dalej.

Już od jakiegoś czasu śledzę markę Pani Swojego Czasu – wiedziałam o niej wcześniej, ale jej produkty zaciekawiły mnie po tym, jak podjęła współpracę z dwiema blogerkami, które od dawna śledzę (tak się robi skuteczną współpracę z influencerami!). Przy którejś wyprzedaży nie wytrzymałam – kupiłam ścieralny planer tygodniowy (wisi na lodówce i z rodzinnego tygodnika stał się dwuosobowym dwutygodnikiem), a z nim segregator z zestawem przekładek i wkładami A5 w kropki (od niedawna używam go do planowania treści na Instagrama). Ciekawił mnie też Planer Pełen Czasu. Kremowy papier w kropki, podobno dobry do pisania piórem, trzy zakładki-wstążeczki, format B5, ładne okładki – wszystko mi mówiło, że to coś, co powinnam wypróbować. I w końcu dostałam go w prezencie urodzinowym od przyjaciółki.

Zobacz Planery Pełne Czasu w Sklepie Pani Swojego Czasu.

zbliżenie na okładkę planera pełnego czasu

Czym jest Planer Pełen Czasu?

Planer Pełen Czasu wypączkował z wcześniejszej działalności Oli Budzyńskiej – szkoleń dotyczących organizacji i zarządzania czasem, prowadzenia małej firmy i ogólnego potrafienia w życie. Teraz Pani Swojego Czasu to już sprawnie działająca firma, która ma w ofercie webinary i książki, różnego rodzaju notatniki i kalendarze – wszystko własnej produkcji. Sprzedają też artykuły papiernicze dla osób, które chciałyby ozdabiać swoje planery czymś bardziej kolorowym.

rozkładówka miesięczna w planerze pelnym czasu

Jeśli chodzi o książki i kursy, nie jestem w stanie niczego o nich powiedzieć, bo nie brałam w żadnym udziału. Wiem tyle, że Ola Budzyńska zbudowała wokół siebie sporą grupę oddanych odbiorczyń – ale jeżeli do ich tworzenia przykłada się równie mocno, jak do notesów i planerów, to na pewno warto się nimi zainteresować.

Mój poprzedni planer skończył się w październiku, więc w listopadzie przesiadłam się do zielonego cuda od PSC. Minęło kilka miesięcy, więc chyba mogę już spokojnie napisać coś w rodzaju recenzji.

rozkładówka rozpisana w Planerze Pełnym Czasu

Planer Pełen Czasu – recenzja

W Planerze Pełnym Czasu prowadzę coś na kształt bullet journalu. Listy rzeczy do zrobienia w pracy, zadania dla Fantazmatów, notatki z gier tekstowych z przyjaciółmi, kilka kolekcji. Mam osobne zeszyty na notatki ze szkoleń zawodowych, robótki, Instagram i pamiętnik, więc nie jest tego bardzo dużo. Używam PPC jako codziennego notatnika „w biegu” – jeździ ze mną do pracy, więc okładka musi dużo wytrzymać. Nie noszę ze sobą dużo, więc waga Planera mi nie przeszkadza, ale na pewno nie da się go wrzucić do małej torebki. Format B5 jest większy od zeszytowego, twarda okładka i jakościowy papier sprawiają, że to cudo waży aż 700 gramów!

Okładka moich Malediwów jest obita tkaniną, która łatwo łapie brud, kurz i paprochy. Po kilku miesiącach używania pojawiają się już na niej lekkie przebarwienia i zabrudzenia, ale radzę sobie z nimi uważnie przemywając okładkę gąbką i delikatnym detergentem. Prawdopodobnie przy ciemniejszych kolorach lub innym wykończeniu okładki ten problem znika.

Oprawa po pół roku używania jest w świetnym stanie, rogi są nadal równiutkie, nic się nie rozwarstwia ani nie rozkleja.

tasiemki - zakładki

Tasiemki nie strzępią się, ale łatwo w nich zaciągnąć nitkę. Niedawno dodałam do nich końcówki z taśmy washi. Podpatrzyłam to rozwiązanie u Drankokoro – mam nadzieję, że trochę pomoże. Liczba tasiemek jest taka w sam raz: jedna na kalendarz, jedna na aktualną listę rzeczy do zrobienia, jedna na cokolwiek, czym się akurat zajmuję.

Układ wewnątrz jest całkiem wygodny. Staram się rzeczywiście używać kalendarza miesięcznego, chociaż jeszcze nie miałam potrzeby wpisania czegoś do spisu treści. Robię spisy treści w swoich innych notatnikach, tych bardziej tematycznych, więc wiem, że to przydatne narzędzie.

Numerowane strony na razie mi się nie przydały, ale tylko dlatego, że nie robię spisu treści.

miejsce na spis treści w planerze pełnym czasu

Papier ma przyjemny, nie męczący oczu kolor, i całkiem miło pisze się na nim piórem, chociaż muszę przyznać, że przez jakiś czas napisany tekst może się rozsmużyć. Atrament lekko prześwituje na drugą stronę kartki – radzę sobie z tym, używając grubej kartki B5 jako podkładki pod stronę.

Kropki są nadrukowane jasnym tuszem, co po zapisaniu strony daje czysty, elegancki efekt.

Bardzo spodobał mi się format B5. Jest większy od zeszytowego, można więc na spokojnie zrobić w nim duże rozkładówki, mieszczące mnóstwo zapisków.

kopertka na końcu planera pełnego czasu

Masz pytania?

Czy Planer Pełen Czasu to dobre rozwiązanie dla mnie? Tak, jak najbardziej. Podoba mi się papier, format, zakładki, kolor okładki. 256 stron prawdopodobnie zmieści zapiski z co najmniej dwóch lat.

Czy kupię następny, kiedy ten mi się skończy? Jest na to spora szansa. Nie jestem w stanie odgadnąć jakie będę mieć potrzeby wobec notatnika, kiedy zużyję ten. Jeżeli nic się nie zmieni, pewnie zostanę przy tym rozwiązaniu.

Czy warto wydać na niego tyle pieniędzy? Moim zdaniem tak. W porównaniu z Moleskinami, Leuchtturmami i innymi notesami z podobnej półki cenowej jest większy i bardziej pojemny. Jakość wykonania (a to polska produkcja!) jest na naprawdę wysokim poziomie. Ten notes nie rozwali Ci się na grzbiecie po trzech miesiącach używania.

Czy trzeba dokupić do niego wszystkie te taśmy, kolorowe pisadła, naklejki i inne słodkie duperelki? Absolutnie nie. To ma być Twój planer i ma Ci pomagać ogarniać życie. Jeśli nie kręcą Cię kolorowe taśmy, na myśl o kaligrafii masz ochotę zabić okna deskami i nie masz pojęcia jak nakleić naklejkę, to absolutnie wystarczy Ci długopis albo pióro. Ale jeśli masz ochotę spróbować wyżyć się artystycznie – to czemu nie. Możesz kupić mnóstwo akcesoriów w sklepie Pani Swojego Czasu, znajdziesz też u niej poradniki kreatywnego planowania.

Czy to notatnik dobry dla każdego? Niekoniecznie. Zastanów się nad Planerem Pełnym Czasu trzy razy, jeśli codziennie biegasz po mieście (ok, w trakcie pandemii nikt nie biega po mieście, jeśli masz kiedykolwiek wypróbować PPC i uniknąć noszenia go na grzbiecie przez cały dzień, to teraz jest najlepszy moment). Zawsze możesz wybrać Mini Planer Pełen Czasu, ale pamiętaj, że on z kolei ma format mniejszy od a5 i mniej stron od zwykłej wersji. Poza tym PPC daje dużo swobody przy wypełnianiu. Jeżeli wiesz, że będziesz często korzystać z kalendarzy tygodniowych, albo planować każdy dzień roku na osobnej stronie, lepszym pomysłem może okazać się kalendarz – gotowy albo taki do samodzielnego uzupełnienia datami (znajdziesz je np. w MUJI).

grzbiet Planera Pełnego Czasu

Technikalia

  • twarda oprawa, obita tkaniną o gęstym splocie,
  • trzy tasiemki-zakładki,
  • 256 stron,
  • format B5 (250 x 176 mm),
  • waga: około 700 g,
  • na początku miejsce na zrobienie spisu treści i pusty kalendarz miesięczny na 12 miesięcy (można zacząć w dowolnym momencie roku),
  • numerowane strony,
  • kieszonka z tyłu,
  • gumka do zamykania i gumka-pętelka na długopis,
  • cena: 109,00 zł (dla klubowiczek PSC zdarzają się rabaty).

Linki do strony Pani Swojego Czasu w tym wpisie są afiliowane – jeśli zrobisz zakupy u PSC, dostanę niewielką prowizję.

Rok później

Wpis jest już mocno nieaktualny – Pani Swojego Czasu zmieniła pod koniec 2022 roku swój model biznesowy i nie sprzedaje już Planerów. Przyznam Wam, że trochę rozumiem tę decyzję. Rynek mógł ich przyjąć określoną liczbę, a one… starczą na lata. Ja swojego używam od listopada 2020 i… nie jestem nawet w połowie. Używam go prawie codziennie, ale raczej do planowania wpisów na Instagrama – nie potrzebuję na to wybitnie dużo miejsca, ot, kalendarz i ze dwie, maksymalnie cztery strony na miesiąć.

Po dwóch latach widzę też, że format nie był do końca idealny, jak na moje potrzeby. A piękna okładka z tkaniny jest już mocno podniszczona.

kalendarz roczny rozpisany w planerze pełnym czasu

Podoba Ci się wpis Planer Pełen Czasu – recenzja? Zajrzyj też tutaj:

Cztery kadry ze zbliżeniami na Planer Pełen Czasu. Napis: Planer Pełen Czasu. Recenzja,

 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *