Ted Lasso – recenzja
Kojarzycie pewnie mój poradnik o tym jak robić na drutach w kinie. I dzisiaj mam dla Was coś, do czego dzierganie bezwzrokowe też może się przydać.
Jeśli miałabym polecić jedną rzecz z platformy Apple TV+, to byłby to zdecydowanie serial „Ted Lasso”.
O co chodzi?
Doświadczony trener futbolu amerykańskiego zostaje trenerem londyńskiego zespołu Premier League – chociaż na piłce nożnej zna się gorzej niż ja. Klub – oczko w głowie poprzedniego właściciela – dostał się w spadku jego byłej żonie, która decyduje się zatrudnić najbardziej niekompetentnego trenera, jakiego znajdzie, i pogrążyć drużynę w odwecie.
Czy polecam?
Bardzo!
Przede wszystkim – to nie jest serial o piłce nożnej, tylko fenomenalnie napisana i zagrana komedia miejsca pracy. W “The Office” też sprzedawali jakieś tam artykuły biurowe, ale przecież nie o tym był ten serial.
Tutaj piłki nożnej jest dokładnie tyle, żeby człowiek z grubsza kojarzący podstawowe zasady dał radę oglądać. Ale przyznaję, mnie przydawał się mąż, rzucający smaczkami z gatunku “O, a to są prawdziwi komentatorzy z angielskiej telewizji”.
Dawno nie widziałam serialu z tak sympatycznym głównym bohaterem. Mam wrażenie, że w czasach antybohaterów zapomnieliśmy trochę o tym, że seriale mogą też opowiadać o dobrych, miłych ludziach, których największą wadą jest rzucanie sucharami (och, jakie tam są przednie suchary!).
Bardzo doceniam też to, że bohaterowie ewoluują z odcinka na odcinek, i to nie tylko w stronę najlepszej wersji siebie.
Najcudniejszy jest chyba Roy Kent – wiecznie wściekły na świat piłkarz-legenda, walczący z własnym, już nie dwudziestoletnim ciałem, niepotrafiący wypowiedzieć zdania bez przekleństwa (jestem z siebie ogromnie dumna, że dzięki książkom Marty Kisiel od razu skojarzyłam, na kim był wzorowany). Ale w “Tedzie” w zasadzie nie ma słabo napisanych postaci: od właścicielki klubu, przez chłopaka z szatni, po starszego pana, który na nowego trenera swojej ukochanej drużyny ma w swoim słowniku tylko jedno, dosadne określenie.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że od lat nie widziałam równie dobrego serialu. Czekam na sezon trzeci – ostatni, ale o ile wiem, twórcy “Teda Lasso” od początku chcieli zamknąć opowieść właśnie w trzech sezonach. Oby zeszli z murawy niepokonani.
Czy przy tym serialu można czymś zająć ręce?
Ano można, ale polecam jakąś mało wymagającą skupienia robótkę. Ja najczęściej przy “Tedzie” dziergałam moją robótkę kinową, czyli sweter samymi prawymi.
W tym serialu cały czas coś dzieje się w tle, niezależnie albo obok głównej sceny i jej dialogu, i gdybym co chwilę rzucała okiem na robótkę, umknęłoby mi mnóstwo smaczków.
🧶 Druty i szydełko dadzą radę, ale wybierz prosty wzór, który można robić bez zastanowienia.
🧵 Nie polecam ażurów i wzorów wymagających dodawania lub odejmowania oczek, albo w ogóle jakiegokolwiek liczenia.
🪡 Haft i szycie raczej odradzam, na ekranie dzieje się za dużo, żeby ciągle odwracać wzrok.